Zakończyła się ponad dwuletnia przerwa Jerzego Janowicza, który w listopadzie 2017 roku zaniechał gry zawodowej. Zawodnik już wcześniej borykał się z poważną kontuzją kolana, która uniemożliwiała mu stuprocentowe przygotowywanie się do turniejów. W styczniu tego roku Jerzy  powrócił na światowe korty, zaczynając od francuskiego challengera, gdzie dotarł do drugiej rundy, a następnie osiągając spektakularny finał turnieju w Pau.

Walka z kontuzjami

Życie sportowca to nie tylko wymagające treningi, liczne wyjazdy i walka o wygraną, ale też kontuzje, które niestety nie raz pojawiają się na drodze do sukcesu. Tak również stało się w przypadku jednego z najlepszych polskich tenisistów ostatnich lat, Jerzego Janowicza.

Polak po długiej i wytrwałej drodze do pierwszej setki rankingu, spektakularnym finale w Paryżu, półfinale Wimbledonu i wielkiego serca do gry, ponad dwa lata temu na długo pożegnał się z tenisem. Męczące go od dłuższego czasu kłopoty z lewym kolanem w listopadzie 2017 roku ostatecznie okazały się zbyt poważne, by kontynuować grę. W ciągu kilku miesięcy Jerzy przeszedł operację w łódzkiej klinice, a pod koniec zimy 2018 roku wrócił do treningów, by w sierpniu wystąpić w odbywającym się na sopockich kortach challengerze. Z planowanego powrotu wyszło jednak niewiele. Kilka dni przed zamierzonym startem w Sopocie tenisista wycofał się z rozgrywek, twierdząc, że to jeszcze nie pora na powrót do tenisa.

Pierwsze turnieje

Zamiast udziału w turnieju były treningi. Janowicz podchodził ze spokojem i pokorą do swojego powrotu na korty, by ostatecznie ogłosić, że spróbuje ponownie na początku 2020 roku. Tym razem powrót stał się faktem. Wybór padł na challengery odbywające się na początku zimy we Francji, a pierwszym turniejem okazał się challenger w Rennes. Janowicz, uplasowany na kosmicznie odległej 1039. pozycji, w pierwszej rundzie  pokonał Tomasa Machaca (361.), lecz w drugiej rundzie przegrał z Francuzem Constantem Lestiennem. W kolejnym turnieju, w Quimper, tenisista sprawnie przebrnął przez pierwszą rundę, pokonując Evana Furnessa (497.), z udziału w drugiej  jednak zrezygnował – powodem okazały się sprawy prywatne.

Ranking po dwóch turniejach podskoczył zaledwie o 4 pozycje, ale nie to było najważniejsze – pierwszy krok został poczyniony, pierwszy mecz wygrany.
Kibice wreszcie mogli ponownie zobaczyć Janowicza w akcji.

Mały sukces

Po turnieju w Rennes nadszedł czas na kolejny challenger – tym razem odbywający się na kortach twardych we francuskim Pau. Janowicz błyskawicznie przedzierał się przez kolejne rundy, pokonując kolejno Zdenka Kolara (222.), Maxime Janviera (173.), Lorenzo Giustino (153.) i Hugo Greniera (250.). Wygrana nad tym ostatnim umożliwiła Polakowi udział w półfinale turnieju, gdzie przeciwnikiem okazał się zawodnik ze ścisłej setki rankingu – notowany na 71. pozycji Czech Jiri Vesely. Walka był długa i zacięta. Po dwusetowym boju, w tie-breaku trzeciego seta szala przechyliła się jednak na stronę Janowicza – i nasz powracający do gry reprezentant wygrał cały pojedynek 6:4 6:7 7:6.

Pozostał tylko finał, w którym po drugiej stronie kortu stanąć miał Łotysz Ernests Gubils (220.). Obcokrajowiec kilka razy przełamał Polaka, kończąc mecz wynikiem 6:3 6:4 i triumfując w turnieju. Nie ulega jednak wątpliwości, że polski tenisista zaprezentował się znakomicie, co zapaliło małą iskierkę światła nad jego powrotem do kariery.